piątek, 28 marca 2014

Wiem, że z tygodnia na tydzień będzie tylko lepiej, wiem ŻE SIĘ DA!!!

Hej kochani! W tym tygodniu sporo się działo. Mam już za sobą dwa spotkania z dietetykiem i kilka
zajęć w Kinetik Fitness. Przez cały ten tydzień w głowie kołatało mi się milion myśli i emocji , którymi teraz chętnie się z Wami podzielę. Początek tygodnia, jako że nabrałam sił przez weekend zaczęłam pełna energii i pozytywnego nastawienia. Wiedziałam, że czeka mnie sporo pracy i wysiłku, więc starałam się myśleć tylko pozytywnie.
Pierwsze zajęcia zaczęłam od Indoor Cycling, czyli tzw. rowerów i tu Wam się pochwalę,
że jak na kogoś kto kondycję ma porównywalną do leniwca wiszącego na drzewie to poszło mi
naprawdę nieźle! Wytrzymałam pełną godzinę, nie spadłam z roweru , nie zemdlałam, myślałam
tylko o tym, żeby dać z siebie wszystko i naprawdę mi się to udało. Pomyślałam wówczas „nie jest
tak z Tobą źle Chmielowska” i pełna euforii zapisałam się na kolejne zajęcia na bieżni, a mianowicie
Indoor Walking ……no kochani i tu zaczęły się schody. Dostałam taki wycisk, że jak skończyliśmy
nogi same uginały się w kolanach, lało się ze mnie jak z wodospadu Niagara, a serce w środku waliło
tak mocno, że myślałam że jest ich tam co najmniej sześć! Byłam potwornie zmęczona, ale też
zadowolona z siebie, że udało mi się wytrwać do końca!!!! W piątek podjęłam kolejne wyzwanie i
postanowiłam zmierzyć się z rowerami raz jeszcze! Z całych sił próbowałam nadążyć i trzymać tempo
grupy, ale momentami widocznie odstawałam (i tu szacun dla Pani w różowej bluzce, która przede
mną tak pedałowała, że aż się za nią kurzyło!! Pełen podziw!). Trochę zrobiło mi się wstyd, że mam
aż taką kiepską kondycję i że naprawdę się zaniedbałam, ale nie poddaje się!!! Przy kolejnym starciu
z rowerami będzie już tylko LEPIEJ!!! Pomimo, że łatwo nie było, a zakwasy miałam nawet na czubku
nosa- grunt to pozytywne myślenie, a tego mi nie brakuje!!!

Wizyty u dietetyka bałam się najbardziej. Może pomyślicie, że to śmieszne….ale tak właśnie było.
Wiedziałam, że będzie mierzenie i ważenie, a ja z „Panią wagą” od dawna nie żyłam w dobrych
stosunkach. To jest trochę tak, że jak człowiek nie do końca akceptuje się we własnym ciele, to
bardzo trudno jest mu się „obnażyć” przed kimś ze swoich kompleksów i przyznać do złych nawyków
żywieniowych. Bardzo chcę zmian na lepsze i mocno wierzę w to, że mi się uda!

Skrzydeł dostałam przy drugiej wizycie. Jak dowiedziałam się, że schudłam kilogram i zredukowałam
300 g tłuszczyku byłam taka szczęśliwa, że z radości chciało mi się skakać. Ktoś pomyśli, że co to
za wyczyn 1 kilogram, ale dla mnie to naprawdę sukces bo wiem jak do tej pory trudno mi było go
zgubić. To jest mój mały sukces i bardzo się nim cieszę! Wiem, że z tygodnia na tydzień będzie tylko
lepiej, wiem ŻE SIĘ DA!!!

Trzymajcie za mnie kciuki! Pozdrawiam Magda.

2 komentarze:

  1. Kochana nikt kto Cie zna nie ma wątpliwości że DASZ RADĘ! trzymam kciuki!!!! buziaki :****

    OdpowiedzUsuń